La La Land: miłość i marzenia idą zupełnie inną drogą

La La Land zdobył 7 statuetek na rozdaniu Złotych Globów. Z niedzieli na poniedziałek (26/27.02) dołączy zapewne do grona triumfatorów Oskarów. Pytanie, czy słusznie?

LLL d 29 _5194.NEF
Materiały prasowe

Musical z Fabryki Snów

Historia dwójki młodych, pełnych marzeń osób na ekranie pojawia się nie pierwszy raz. Każdy chce dogonić swoje marzenia i wierzy, że ich spełnienie to ukoronowanie wieloletnich starań.

Emma Stone (Mia) i Ryan Gosling (Sebastain) są takimi niepoprawnymi marzycielami. Ich bohaterowie chcą zaistnieć w świecie kina i muzyki. W świecie, który jest pełen pułapek, niedomówień i rywalizacji.

Sebastian uwielbia jazz, który jednak nie przynosi mu zawrotnej kariery i pieniędzy. Mia pracuje w kawiarni, a po pracy bierze udział w castingach do seriali i filmów.

Obojgu nie udaje się osiągnąć sukcesów. Mimo to trwają w przekonaniu, że już za zakrętem czeka na nich wielka kariera. Wszystko zmienia się, gdy na swojej drodze spotykają siebie. Sielankowy obraz miłości w Hollywood okazuje się złudny.

Sebastian postanawia zmienić nieco swoje podejście do muzyki i zgodzić się na pewne kompromisy w imię sukcesu. Niestety cierpi na tym Mia, której nie dość, że nie wyszło z aktorstwem to nie do końca wyszło w miłości.

Obraz i muzyka

Ładny obraz, za którym goni oko widza  i muzyka, do której przytupuje stopa, nie do końca nadąża za wysokobudżetową produkcją, którą niewątpliwie jest „La la land”.

„La la land” to historia o miłości. Miłości Mii i Sebastiana, miłości do muzyki i kina, miłości do miasta, i wreszcie miłości do życia.

Skąd więc sukces „La la land”? Bo trzeba przyznać, że takich historii świat filmu zna setki i tysiące, bohaterowie też już gdzieś byli widziani.

Może zarówno Holywood, jak i my, widzowie tęsknimy do tego typu produkcji i czasów. Wyblakłych fotografii, kolorowych sukienek, zadymionych jazzowych pubów. A może tęsknimy do swoich marzeń?

Puentą „La la land” może być to, że miłość i marzenia często idą zupełnie inną drogą.

Jednak warto zarówno dla miłości, jak i marzeń.

„The Crown” serial o brytyjskiej rodzinie królewskiej

Monarchia, władza, rodzina. Brzmi banalnie? Nic bardziej mylnego. Wielka produkcja Netflixa „The Crown” to czarująca opowieść, do której jako zwykli śmiertelnicy nie mielibyśmy dostępu.

Plakat serialu The Crown - postać Elżbiety na czarnym tle
Fot. materiały prasowe

„The Crown” historia, która zachwyca

Serial Netflixa „The Crown” to nie tylko opowieść o monarchii, to opowieść o niezwykłych, czasem trudnych relacjach i decyzjach, przed którymi staje każdy z nas. Inaczej musi je jednak rozwiązywać panująca Zjednoczonemu Królestwu królowa.

„The Crown” to kostiumowa produkcja, która zachwyca swoim scenariuszem i scenografią. Mini historie, w które zagłębiamy się każdego odcinka wołają o więcej. Zachęceni sportretowaną historią monarchii opakowanej w obyczajowe wątki szukamy faktów historycznych. Łączymy kawałki układanki i chłoniemy wybitne pejzaże m.in. Szkocji.

Królowa Elżbieta w blasku fleszy

Elżbieta*, którą poznajemy to z jednej strony krucha istota, córeczka tatusia i mała dama wychowywana, by objąć tron. Z drugiej to kobieta, która musi trzymać stery i wydawać dyspozycje nawet swojemu mężowi Filipowi.

Dzięki „The Crown” zaglądamy do świata monarchii nie tylko z perspektywy tabloidów czy skandali. Widzimy realne zadania, przed jakimi stoi młoda królowa. Jak trafnie wodzi za nos polityków i z jakim ciepłem odnosi się do premiera Churchilla, który pod koniec swojej kadencji z trudem sprawuje władzę.

Elżbieta toczy wewnętrzną bitwę sama ze sobą. Kim ma być królową, żoną, córką, siostrą, matką, służebnicą Boga czy narodu? Jaki będzie rezultat tej walki koniecznie przekonajcie się oglądając „The Crown”.

Netflix planuje kolejnych 6 sezonów serialu „The Crown”, a widzowie już zacierają ręce!

*Elżbieta to dziś najdłużej panująca królowa w historii Korony.